Kocham kosza! Kiedy gram, czuję że mogę się uwolnić... Od wszystkich zmartwień...problemów.
Po około pół godziny gry, zadzwonił telefon. Podbiegłam do ławki, na której leżała moja komórka. Dzwoniła Carmen-moja najlepsza przyjaciółka. Mówiła tylko o jakiejś ważnej sprawie. Miałam spotkać się z nią w parku. Niezwłocznie złapałam kurtkę i ruszyłam.
W tej chwili mój przyjaciel Carlo, obruszył się nieco i chrząknął. Odwróciłam się w jego stronę
i spotkałam się z rozczarowanym spojrzeniem zbitego kundla. Zawsze tak robił, ale za to go kochałam (po przyjacielsku!!!!)
-Yyy a co z grą?-teraz, gdy przekrzywił głowę, wyglądał jeszcze markotniej, a ja nie mogłam mu się oprzeć.
-Eh..no dobra! Przynieś piłkę około 19, zagramy za domem.
-Ok...-odparł obojętnie. Szczerze? Trochę mnie to zdenerwowało. Liczyłam na jakąś wdzięczność, za moją ,,litość".
No...zresztą nieważne. Musiałam już iść tak czy siak.
***
-Co się tak obijałaś?-warknęła Carmen, gdy zdyszana opadłam na huśtawkę.
-Wiesz dobrze że nie mam tak blisko do parku...zwłaszcza tego.
Carmen spuściła wzrok i nerwowo zaczęła miąć w dłoniach rąbek spódnicy.
-Pamiętasz Nathana...?
-Ym...no tak. -burknęłam od niechcenia. Carmen widziała, że nie chcę o tym rozmawiać, ale nadal ciągnęła temat.
-Dziś po fizyce, podszedł do mnie na przerwie i zapytał, czy chciałabym z nim chodzić...
-Więc? (!)
-Chciałam się tylko zapytać, czy nie masz nic przeciwko temu.
-Nie, czemu miałabym mieć.-rzuciłam kończąc donut'a kupionego za rogiem.
-...No bo...No bo dawniej byliście parą.
Zrobiłam wielkie oczy, a pączek stanął mi na chwilę w gardle.
Zapomniałam się...
-Prawda? - zapytała zdziwiona Car, a ja zupełnie nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo...
NIE PRAWDA!
Kilka lat temu, gdy do mojej szkoły przyszedł nowy chłopak-właśnie Nathan, wszystkie dziewczyny z mojej klasy miały już chłopców, a ja jedyna nikogo nie miałam... Wtedy zmyśliłam, że chodzę z Nathem.
-Wiesz dobrze że nie mam tak blisko do parku...zwłaszcza tego.
Carmen spuściła wzrok i nerwowo zaczęła miąć w dłoniach rąbek spódnicy.
-Pamiętasz Nathana...?
-Ym...no tak. -burknęłam od niechcenia. Carmen widziała, że nie chcę o tym rozmawiać, ale nadal ciągnęła temat.
-Dziś po fizyce, podszedł do mnie na przerwie i zapytał, czy chciałabym z nim chodzić...
-Więc? (!)
-Chciałam się tylko zapytać, czy nie masz nic przeciwko temu.
-Nie, czemu miałabym mieć.-rzuciłam kończąc donut'a kupionego za rogiem.
-...No bo...No bo dawniej byliście parą.
Zrobiłam wielkie oczy, a pączek stanął mi na chwilę w gardle.
Zapomniałam się...
-Prawda? - zapytała zdziwiona Car, a ja zupełnie nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo...
NIE PRAWDA!
Kilka lat temu, gdy do mojej szkoły przyszedł nowy chłopak-właśnie Nathan, wszystkie dziewczyny z mojej klasy miały już chłopców, a ja jedyna nikogo nie miałam... Wtedy zmyśliłam, że chodzę z Nathem.